Z Krzysztofem Ślatałą, Dyrektorem ds. informatyki w Międzynarodowych Targach Poznańskich, rozmawialiśmy na temat dostępu do internetu podczas targów, o bezpieczeństwie w sieci oraz o targach wirtualnych.
Wyjeżdżający na targi obawiają się oderwania od poczty elektronicznej czy Internetu. Czy obawy takie są słuszne?
Martwi mnie, że w ogóle są osoby, które jeszcze mogą myśleć, że uczestnictwo w targach może łączyć się z utrudnieniami w dostępie do np. konta mailowego. Jest tak wiele sposobów połączenia się z Internetem, że uważam wspomnianą konkluzję za nieprawdziwą.
Po pierwsze mamy wyśmienitej jakości stałe łącza internetowe, które dostarczamy na stoiska lub na sale konferencyjne, ok. 300 akces pointów – gwarantuje jednoczesne połączenie do WiFi ok.30 000 urządzeń. WiFi dla uczestników konferencji udostępniane jest za darmo, pozostali uczestnicy targów mogą w kasie wykupić za niewielką opłatą numer i korzystać z WiFi w cyklu 3 godzinnym, jednodniowym lub obejmującym całą imprezę targową.
Wszyscy operatorzy sieci komórkowych również zagęścili swoją sieć, można więc bez trudu bazować na ich łączu. Dzisiaj właściwie wszyscy nasi goście mają swoje laptopy, smartphony i mając WiFi ich dostęp do sieci jest pełny i mogą normalnie pracować.
Z jakimi formami wykorzystania Internetu spotyka się Pan najczęściej na targach?
Po pierwsze odwiedzający targi pod względem dostępności do Internetu mogą normalnie pracować jak u siebie w biurze, mają dostęp do poczty, stron internetowych. Jakość naszych łączy umożliwia wykonanie wszelkich prezentacji multimedialnych, organizacji wideo-konferencji, czy nawet transmisji telewizyjnej w systemie high definition czy 4K. Kilka razy np. dla policji przekazywaliśmy obraz online z kamer w mieście, czy też w czasie konferencji medycznej transmitowaliśmy na cały świat obraz z przeprowadzanej operacji.
Czy korzystający z Waszej sieci przedsiębiorcy mogą czuć się bezpieczni, jeśli chodzi o nienaruszalność treści zawartych w ich komputerach?
Zagrożenia nie są większe niż w powszechnie używanym otwartym Internecie. Jeśli ktoś ma całkowicie otwarty komputer, nie ma żadnego fire-wall’u to świadomie naraża dane w swoim komputerze na niebezpieczeństwo. Jesteśmy bardzo wyczuleni na sprawność i bezpieczeństwo łączy. Sieć jest cały czas nadzorowana, przyglądamy się ruchowi w sieci i gdyby pojawiło się jakiekolwiek naruszenie natychmiast reagujemy.
Czy wierzy Pan w ideę targów wirtualnych?
Od wielu lat jestem wielkim zwolennikiem targów wirtualnych, ale od razu zwracam uwagę, czym są dla mnie targi wirtualne. Na szczęście umiera idea sprzed kilku lat, gdzie stawia się w sieci wirtualne stoisko, gdzie się wirtualnie pojawiamy, a wirtualna hostessa, wirtualny sprzedawca odpowiadają na nasze pytania. To jest błędna uliczka. To nie są dla mnie wirtualne targi.
Dla mnie targi wirtualne to z jednej strony cała idea wspierania narzędziami informatycznymi targów tradycyjnych i ułatwiania komunikacji podmiotom w nich uczestniczących. Z drugiej strony, to niejako niezależne od targów wspieranie przez cały rok naszych klientów w ich codziennym biznesie – nowymi produktami cyfrowymi.
Przykładem tu może być potargowa promocja w Internecie produktów prezentowanych na targach, np. dzięki głębokiemu penetrowaniu naszych katalogów przez wyszukiwarki typu Google. Pomysłów jest wiele, na tym jednak etapie nie chciałbym ich ujawniać.
Życząc tak Panu, jak i całej branży targowej realnego rozwoju, dziękuję za rozmowę.
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na targach!