Z Dominikiem Woźniakiem, CEO Rajpol Trade o Targach SIAL, współpracy biznesowej z chińskimi firmami i różnicach kulturowych, rozmawiał Jacek Kisiała.

Spotykamy się na targach SIAL w Szanghaju, jakie jest Pana pierwsze wrażenia związane z targami SIAL?

Pierwsze wrażenie to pozytywne zaskoczenie rozmachem targów, dobrą organizacją i ilością wystawców.

Jakie przesłanki sprawiły, że zdecydowali się Państwo na udział w tej prestiżowej imprezie?

Jesteśmy świadomi potencjału rynku chińskiego. Chiny to 1,3 mld mieszkańców – ta liczba mówi sama za siebie.

Tradycyjnym rynkiem zbytu naszych produktów np. jabłek jest miedzy innymi rynek rosyjski. W kontekście niestabilnej sytuacji za naszą wschodnią granicą, poszukiwanie nowych rynków zbytu powiedzmy w Azji nabiera szczególnego znaczenia.

Marka RAJPOL to nie tylko jabłka, ale także gruszki, śliwki, czereśnie, borówki, porzeczki czerwonej. Jak ocenia Pan przyszłość tych produktów z Polski na chińskim rynku?

Widzimy też pewne różnice w gustach tutaj, w Państwie Środka. Jeśli chodzi na przykład o jabłka, to szczególnym powodzeniem cieszą się odmiany słodkie. Oczywiście jesteśmy zainteresowanie prowadzeniem na rynek również innych produktów choćby czereśni.

Czy dostrzega Pan różnice kulturowe, które mogą mieć przełożenie na prowadzenie interesów w Chinach?

Różnice kulturowe są bardzo widoczne, ale zarówno Chińczycy, którzy coraz więcej podróżują i zaczynają rozumieć europejską mentalność, jak również i my, Europejczycy, bez większego problemu możemy zasymilować się czy też dostosować do wymagań kultury Chin.

Jaką widziałby Pan formę pomocy udzielaną przez instytucje rządowe dla polskich przedsiębiorstw wkraczających na rynek chiński?

W tej chwili najważniejsze jest podpisanie protokołu pozwalającego na eksport jabłek do Chin. Na targach otrzymaliśmy zapewnienia zarówno ze strony ministra rolnictwa Polski, Marka Sawickiego, o podjętych już rozmowach, jak również WPHI wraz z Polską ambasadą intensywnie nad tym pracują.

Jakich rad udzieliłby Pan firmom z Polski rozważającym uczestnictwo w targach w Chinach?

Po pierwsze, wydaje mi się, że warto spróbować zaistnieć na rynku chińskim – targi to doskonała okazja na pierwszy kontakt z przedstawicielami tego rynku. Dla firm planujących inwestycje we własne stoisko, sugerowałbym posiadanie katalogów, opisów produktu w języku chińskim. Język angielski jest wśród gości stoiska stosunkowo mało popularny. Sugerowałbym zatrudnienie na stoisku osoby chińskojęzycznej.

Parafrazując Państwa hasło przewodnie „O każdej porze – Świeże owoce” czy wierzy Pan w możliwość jego rozwinięcia „O każdej porze, nawet w Chinach -Świeże owoce z Polski”?

Na ten moment zainteresowanie naszymi produktami jest bardzo widoczne, myślę jednak, że za wcześniej, aby móc oceniać, na ile owo zainteresowanie przełoży się na sprzedaż.

Dziękuję za rozmowę.

Polecane wpisy