Pan Jacek Kisiała, współwłaściciel firmy Extend Vision, to człowiek o nowoczesnym spojrzeniu na wystawiennictwo, zaangażowany w prace Polskiej Izby Przemysłu Targowego oraz w realizację kampanii Targi dają więcej. Do tego to osoba o wielu doświadczeniach i spostrzeżeniach ze swoich licznych wyjazdów i działań na rynkach Dalekiego Wschodu. Redakcja bloga Duesseldorf Meiner Meinung nach… przeprowadziła wywiad z panem Jackiem. Zapraszamy do lektury!
W marcu tego roku był Pan w Düsseldorfie na targach EuroShop. Jako ekspert branży wystawienniczej, jakpod względem wizualnym i funkcjonalnym ocenia Pan stoiska podczas tegorocznej edycji?
Targi Euroshop dla firm wyposażających sklepy lub tych działających w branży wystawienniczej to największa impreza tego typu na świecie, to prawdziwe święto branży. Euroshop wyznacza trendy branżowe na następne trzy lata. Na tegorocznych targach w Dusseldorfie uderzyło mnie wszechobecne światło. Świecą już nie tylko prezentacje multimedialne czy logotypy, ale również ściany, recepcje i meble. Dało się zauważyć powrót do prostoty z naturalnymi elementami przede wszystkim drewna.
Co Pana najbardziej zainteresowało, czy wręcz zaskoczyło podczas EuroShop 2017?
Zaskoczyła mnie stosunkowo mniejsza niż w poprzednich latach reprezentacja firm z Chin. Może to świadczyć o przewadze konkurencyjnej firm z Europy, gdzie rosnące koszty produkcji w Chinach mimo wszystko nie idą w parze z rosnącą jakością produktów. Mile zaskoczyła mnie mnogość firm z Polski – 50 firm! Fakt ten powinien być zachęcającym polskich przedsiębiorców do prezentowania swojej oferty na targach w Polsce, w Niemczech i na całym świecie. „Made in Poland” zaczyna w świecie być doceniane!
Jest Pan współwłaścicielem firmy Extend Vision, która zajmuje się zabudową targową. Co Pana zdaniem jest najważniejsze przy projektowaniu stoiska?
Na targach mamy dwie sekundy na przyciągniecie uwagi Klienta. Tu liczy się efekt WOW! Architektura, przestrzeń, światło, multimedia, kolory muszą współgrać z ofertą firmy! Dlatego najważniejszym elementem przygotowania się do targów jest jasne określenie celu uczestnictwa w targach. W zależności od tego, czy celem jest promocja nowości, poszukiwanie dystrybutorów, czy po prostu rozeznanie rynku, inaczej projektujemy stoisko, akcentując inne jego przestrzenie. Precyzyjne określenie celu pozwoli dobrać produkt, rodzaj materiałów reklamowych i sposób ekspozycji. Wszystko po to, by Gość stanął i westchnął: „WOW!” 🙂
Czy w kilku zdaniach mógłby Pan przybliżyć nam, jakie są materialne i niematerialne czynniki determinujące atrakcyjność stoiska targowego?
Stoisko jest niczym opakowanie dla prezentu. Im opakowanie bardziej przypada nam do gustu, tym dajemy większy kredyt zaufania obdarowywującemu. Tym bardziej ufamy, że obdarowywujący trafił z prezentem w nasze gusta. A fakt, że starał się o opakowanie znaczy, że mu bardziej na nas zależy. Jako firma budująca stoisko nie mamy możliwości ingerencji w produkt, mamy jednak ogromne możliwości, aby architekturą stoiska wpłynąć na pozytywne opakowanie tego produktu i wpłynąć na emocje Gościa targowego. Atrakcyjne stoisko to takie, które przyciąga oko i chce się na nim dłużej pozostać. Zasadniczym elementem jest tu ciekawa, ale niemęcząca oka forma architektoniczna, jasne, ale nie rażące oświetlenie, tworząca klimat kolorystyka i przestrzeń, gdzie Gość może się zatrzymać. I jest jeszcze jeden najważniejszy element: PERSONEL. Profesjonalne stoisko w połączeniu z zaangażowanym personelem to pewny przepis na sukces wystawienniczy!
Działając w branży wystawienniczej i spotykając się z różnymi wymaganiami ze strony klientów, czy w tej branży, tak jak w innych, można zauważyć zmieniające się trendy i dominujące nurty?
Klienci wystawiają się częściej niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu! Wystawcy szukają Klientów. Wystawiają się przede wszystkim na targach, ale i na imprezach wystawienniczych niekoniecznie nazywanych targami. Wystawcy często poszukują stoisk mobilnych dostosowanych do samodzielnego montażu. Dużym powodzeniem cieszy się nasza kompleksowa oferta wystawiennicza obejmująca projekt stoiska, jego budowę, zapewnienie multimediów, catering, obsługę przez hostessy, ochronę, transport materiałów reklamowych itp.
Ostatnio w biurze grałyśmy w zaprojektowaną przez Pana firmę grę planszową „Targi. Taktyka. Okazja”. Skąd pomysł na taką grę i jaka jest jej idea?
Okazało się, że dzisiaj, w czasach Smartphonów, Facebooka, Googla, wiele osób w wieku 20–35 lat po wielogodzinnej pracy w korporacji przed komputerem odrywa się od niego i spotyka się wieczorami twarzą w twarz ze znajomymi i gra – podobnie jak ich rodzice – w gry planszowe! Śmieją się, wygłupiają, żartują! Pomyślałem, że to cudowne! Zjawisko to zupełnie mi umknęło. Pomyślałem, że można stworzyć grę planszową, której polem zmagań będą właśnie targi. I udało się – powstała gra planszowa „Targi Taktyka Okazja”. W tej grze odwiedza się stoiska, zbiera punkty, można wskoczyć do baru, jeśli ktoś o 13.00 uczestniczy w konferencji otrzymuje dodatkowy bonus, bawimy się przy kalamburach i podobnie jak na targach planujemy mądrze czas tak, by w 8 rundzie (przed 17.00) opuścić targi. Spóźnialscy tracą swoje punkty. Celem gry „Targi Taktyka Okazja” jest pokazanie, że targi są przyjazne i pozytywne! Bo takie są!
Branża wystawiennicza w Polsce stale ewoluuje. Jak wyobraża ją Pan sobie w roku 2030?
W roku 2030?! Wow! Wiele się zmieni! Na targi przybędziemy cyklomiotami (połączenie motoru z odrzutowcem). Nie będziemy musieli się zapisywać, gdyż dane nasze zostaną spisane z personalnego chipa (gdy to mówię, drży mi z przerażenia głos…) wszytego pod skórę. Zastosowanie produktu już bez wirtualnych okularów, jak to jest teraz, będziemy oglądali w wirtualnej przestrzeni stoiska. Wynalazca produktu, Miss świata, a może prezydent kraju podejdzie do nas i szepnie nam do ucha, że dany produkt to najlepszy wybór – dopiero wówczas zorientujemy się, że to hologramowa postać, a nie żywy człowiek. W roku 2030 wiadomo już będzie, że afera Snowdena, Wikileaks to był dopiero wstęp do pełnej inwigilacji człowieka działającego w sieci. Wiara w zachowanie handlowej tajemnicy przy korzystaniu z sieci internetowej lub telefonicznej będzie wyrazem naiwności i jedynie może wzbudzić brak zaufania. Z tą naturalną wiedzą Wystawca zaprosi nas do VIP- roomu i tak jak to było w roku 2017, 1990, 1650 uściśnie nam dłoń, uśmiechnie się, popatrzy w oczy, wypije z nami filiżankę normalnej kawy i porozmawiamy, by nabrać do siebie zaufania. Wierzę, że w 2030 roku dalej będą istniały targi jako platforma komunikacji międzyludzkiej. Tam najistotniejsza będzie dobra jakość produktu, godny zaufania – bez wirtualnych fajerwerków – sprzedawca, no i oczywiście efektowne STOISKO!
Od wielu lat interesuje się Pan rynkiem chińskim. Czy mógłby Pan przybliżyć nam jego specyfikę?
Chiny to ogromny rynek 1,3 miliarda mieszkańców. Chiny to druga gospodarka świata, pierwszy eksporter świata. Niestety świadomi potencjału rynku chińskiego jesteśmy nie tylko my. Tam chce sprzedawać cały świat. Bilans Polski w handlu z Chinami od wielu lat jest ujemny. Widocznym jest jednak, że coraz mniej chińskich firm wystawia się w Europie, a coraz więcej firm europejskich, amerykańskich wystawia się w Chinach. Rosnące koszty produkcji w Chinach, wyczerpywanie się głównego atutu chińskiej gospodarki, jakim była niska cena sprawia, że w Chinach zaczyna się opłacać sprzedawać. Dzisiaj sukcesy odnoszą tam firmy europejskie, amerykańskie, które pojawiły się tam 10–15 lat temu.
Co mógłby Pan doradzić polskim biznesmenom, którzy chcieliby wejść na rynek azjatycki ze swoimi produktami? O czym powinni pamiętać w kontaktach z Chińczykami?
By zaistnieć na rynku chińskim potrzeba ogromnej cierpliwości. Najważniejsze, aby zacząć od szukania przyczółków np. jedno miasto, jeden region. Jedno miasto w Chinach to 5–15 milionów mieszkańców! Targi są sprawdzonym miejscem na pierwszy kontakt z danym rynkiem. Tu konieczny jest kontakt z doświadczoną firmą wystawienniczą, która nie tylko pomoże postawić stoisko, opisując je po chińsku, sprowadzi produkty, znajdzie angielskojęzycznego tłumacza, przetłumaczy materiały reklamowe i wskaże ścieżkę uzyskania koniecznych certyfikatów. Chińczycy kochają targi i właśnie tam stawiają pierwsze kroki w poszukiwaniu nowych możliwości.
W 2010 r. Pana firma otworzyła przedstawicielstwo w Szanghaju; jakie są Pana doświadczenia z chińskim klientem? I jakie są podstawowe różnice w kontakcie z klientem z Polski i z Chin?
Można by dużo mówić o różnicach, np. kulturowych. Wolę jednak skupić się na tym, co łączy: Partnerowi z Chin zależy na zrobieniu interesu tak samo jak nam. Odwiedzając stoisko firmy z egzotycznego kraju, jakim jest Polska, ma nadzieję, że właśnie w tym momencie zaczyna nowy rozdział w swoim życiu zawodowym. Nie odbierajmy mu tej szansy, dajmy mu siebie spotkać!
Jest Pan współwłaścicielem firmy Extend Vision, poza tym zasiada Pan w Radzie Polskiej Izby Przemysłu Targowego i prężnie działa na rynku chińskim, jak udaje się Panu połączyć te wszystkie funkcje?
Wszystkie działania, o których mowa bardzo się ze sobą łączą i wzajemnie uzupełniają. Mam wrażenie, że ci, którzy poczuli bakcyl targów, są uzależnieni od adrenaliny, jaką daje wystawiennictwo. Tu nie można się nudzić! Extend Vision liczy sobie 22 lata. To czas, kiedy dane mi było poznać i współpracować z wieloma bardzo wartościowymi Osobami, z którymi po prostu wiele rzeczy udaje się zrealizować. Żyjemy tylko raz, ale jeśli żyjemy właściwie, to ten raz wystarczy. Po prostu to, co robię, daje mi ogromne zadowolenie i staram się to robić dobrze… a potem to wraca i daje mi to satysfakcję. Czy można chcieć czegoś więcej?
Podobno wrócił Pan ostatnio z Iranu, czy mógłby Pan przybliżyć nam realia tamtejszego rynku? Czy dostrzega Pan jakieś różnice między prowadzeniem interesów w Europie a Iranie?
Iran! Iran to Persja – nie kraj arabski. W internecie, na youtubie pojawia się całkiem sporo relacji z Iranu. Przyznam, że mimo zapoznania się przed wyjazdem z tymi treściami, kraj ten był dla mnie zaskoczeniem. Wyłonił się jako kraj ludzi wykształconych, bezpieczny, pozytywnie nastawiony do przyjezdnych i gościnny. Aby doświadczyć skali tego zjawiska, trzeba tam po prostu być! Islamski charakter państwa jest powszechnie widoczny: obowiązkowe chusty na głowach Pań, metro z podziałem na część damską i męską, policja obyczajowa tropiąca rozmawiających ze sobą, a nie będących w związku małżeńskim mężczyzn i kobiet i głośne nawoływanie z meczetów do modlitwy. Wyczuwa się rozdźwięk miedzy władzą a ludem. Mam wrażenie, że tej nadbudowy religijnej nie akceptuje już młodsze pokolenie Irańczyków. Kobietom dziwnie zsuwają się coraz niżej chusty, a spod nich wyłaniają się całkiem przyjazne buzie z gustownym makijażem, a pod chustami, czy czadorami są stroje identyczne jakie spotykamy w Nowym Jorku, Krakowie czy Paryżu.
W czasie krótkiego pobytu otrzymałem wiele zaproszeń na wspólne spożycie posiłku, czy przenocowanie w domu przypadkowego napotkanego Irańczyka. Gdy pytali mnie, co teraz robi Lech Wałęsa, byłem zaskoczony ich wiedzą o Polsce, gdy wyrażali ubolewanie, że we wrześniu 1939 roku Polska została zaatakowana przez Rosję i Niemców, byłem wręcz zaszokowany, gdy pytali, w jakim składzie zagra Polska reprezentacja piłki siatkowej na najbliższych Mistrzostwach Świata… na wszelki wypadek wolałem zmienić temat. Iran to naród bardzo światłych Persów.
Podczas konferencji „Polska–Iran. Współpraca i inwestycje”, która odbyła się w marcu tego roku w Warszawie, prezes Polsko-Irańskiej Izby Gospodarczej – Pan Vahid Tahery podkreślał, że Polacy i Irańczycy są kulturowo i mentalnie bardzo podobni do siebie i że Polska może stać się w najbliższej przyszłości partnerem strategicznym Iranu. W jakim kierunku Pana zdaniem powinny rozwijać się kontakty biznesowe między tymi dwoma krajami?
Kilka faktów: Iran to rynek 80 milionów osób, w 2016 zostały zniesione sankcje na Iran, wzrost PKB 7%, PKB kraju 404 mld USD, PKB per capita 5 180 USD (Polska odpowiednio 475 mld i 12 500 USD), lot do Iranu trwa tylko 6 godzin! Po Rosji Iran ma największe złoża ropy naftowej na świecie. Uwaga: w Iranie nie ma firm z USA, produkty z Europy postrzegane są jako dobre, ale drogie. Irańczycy postrzegają Polskę jako kraj w środku Europy, z nowoczesną technologią, przyjazny Iranowi, ze wspólnymi akcentami historycznymi. Iran to kraj niedoceniany! Słowa prezesa Polsko-Irańskiej Izby Gospodarczej – Pana Vahid Tahery’ego potraktowałbym bardzo poważnie! Polska może faktycznie stać się wkrótce partnerem strategicznym Iranu. Warunek jest jeden: nie będziemy czekać. Widziałem ulotkę reklamową pewnej firmy z Teheranu – ulotka była wydana w 2011 roku. Firma chwaliła się: „Współpracujemy z całym światem: Wenezuelą, Kubą, Chinami, Białorusią”. W materiałach tej samej firmy z 2017 roku była już informacja: „Współpracujemy z całym światem: Włochami, Niemcami, Chinami”. Mam wrażenie, że to jest 5 minut na wejście na rynek irański. Za kilka lat będą tam wszyscy! Po prostu trzeba znaleźć przyczółki na tym dziewiczym jeszcze rynku. My jako Extend Vision przyczółki już mamy i jesteśmy gotowi, aby wyruszyć z polskimi firmami na podbój PERSJI!
Na koniec: czego można życzyć uczestnikom targów?
Po prostu odwagi w promowaniu swoich produktów. Mimo zmieniających się realiów polityczno-gospodarczych, mimo zawrotnego tempa rozwoju technologii, spotkania face to face np. na targach pozostają niezastąpionym elementem prowadzenia biznesu w XXI wieku. Życzę, by spotkania te odbywające się na targach w Polsce, Europie, czy na całym świecie dawały wiele wymiernych korzyści i oczywiście satysfakcji.
Życząc tego naszym Czytelnikom dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na targach. Życzymy Panu wielu sukcesów w kolejnych projektach.
Źródło: messeundduesseldorf.blogspot.com